Hej :)
nie wiem czy wiecie, ale w maju pisałam maturę w związku z tym chciałabym przestrzec was przed paroma błędami, które popełniłam ja lub moi znajomi.
1. Dobrze przemyślcie jakie przedmioty chcecie zdawać - najlepiej zrobicie jeśli dokładnie sprawdzicie co jest najwyżej oceniane na kierunku studiów, który wybierzecie. Ja korzystając z informacji z drugiej ręki zdawałam fizykę, która w ogóle nie byłaby mi potrzebna, gdybym wybrała się tam gdzie planowałam. Jeśli nie macie zielonego pojęcia co chcecie robić dobrze byłoby pisać na rozszerzeniu matematykę (jest liczona nawet na kierunkach humanistycznych!) i angielski.
2. Nie bierz na siebie za dużo - ograniczenie ilości zdawanych na rozszerzeniu przedmiotów do 6 nie powstało bez powodu. Nie jesteś w stanie do wszystkiego przygotować się na równie wysokim poziomie, myślę, że 3-4 to i tak już jest dużo materiału do nauki. Często zdarza się tak, że osoby piszą wszystko na mało zadowalającym ich poziomie lub nie stawiają się na któryś z egzaminów.
3. Nie odkładaj nauki na ostatnią chwilę - czy po waszej szkole też krążą historie o znajomych waszych znajomych, którzy uczyli się całego materiału zaledwie tydzień przed maturką i napisali wszystko na 80-90%? No cóż nie mówię, że to jest nierealne, ale czy warto ryzykować? Ja wiem, że teraz wasze głowy zaprzątają święta, a myślenie o maturze niczym Scarlett O'Hara przekładacie na "jutro"lub jeszcze lepsze "później" . To że nie będziecie o czymś myśleć nie sprawi, że problem zniknie. Ja obiecywałam sobie, że zacznę się uczyć już pod koniec wakacji, później od września, po Bożym Narodzeniu, po nowym roku, po Wielkanocy, po zakończeniu roku szkolnego, ostatecznie tak porządnie przysiadłam do książek w majówkę i jak uświadomiłam sobie ile jeszcze nie umiem wpadłam w panikę.
4. Nie przejmuj się ocenami - wiem, że niektórzy z was chcieliby zakończyć szkołę z najwyższą średnią, ale po co wam to? Nie mówię, że macie się w ogóle nie uczyć (jakoś trzeba zdać), ale gdy macie dwie klasówki tego samego dnia w tym jedna jest z przedmiotu, który zdajecie na maturze, a druga nie, to powinno być dla was oczywiste, do czego dokładniej musicie się przygotować.
5. Nie lekceważ matury ustnej z j.polskiego - o ile jeszcze do ustnego j.angielskiego ludzie czują jakiś respekt, to o języku polskim myślą, że jak komuś zapłacą i będą mieli napisaną prace to już te min 30 % mają w kieszeni. Po pierwsze nie rozumiem dlaczego tyle osób tak oszukuje. Macie pełną swobodę możecie sami wybrać/wymyślić temat i dobrać do niego książki; czy to jest aż tak trudne?! Jeśli macie problemy to zapytajcie polonistę doradzanie w sprawie prezentacji maturalnej to jego zakichany obowiązek. Po drugie jak można nie przeczytać książek, które sami przecież wybraliśmy? Pół biedy jeśli ktoś przeczyta jakieś szczegółowe streszczenie, ale nie mieć zielonego pojęcia o fabule, a później pierdzielić bez sensu, że "wredne babsko się na mnie uwzięło" jest ŻAŁOSNE.
U mnie sprawdziło się też to, że w mojej pracy nie było ani jednej lektury, dlatego komisja nie mogła zadać mi szczegółowych pytań o treść książki, bo sama jej nie znała :D
* filmy na podstawie powieści też nie są najlepszym pomysłem, mnie zapytano o różnice między ekranizacją, a książką.
6. Zawsze warto mieć jakieś wyjście awaryjne - nie stawiaj wszystkiego na jedną kartę, wybierz sobie kilka różnych opcji dalszej edukacji.
7. Nie wstydź się pisać głupot - haha to dosyć kontrowersyjny punkt. W normalnych okolicznościach bardzo nie lubię jak ktoś udaje eksperta z każdej dziedziny. Jednak na egzaminie jeśli nie możesz sobie przypomnieć odpowiedzi, siedzisz męczysz się, już wcześniej pominąłeś to polecenie i zostawiłeś na później. Uwierz mi nie warto zostawiać pustego miejsca ze wstydu, że zbłaźnisz się przed komisją. Pisz cokolwiek ci przyjdzie do głowy, albo strzelaj w pytaniach zamkniętych, może dostaniesz choćby 1 pkt.
Tymi radami raczej Ameryki nie odkryłam, chodzi o to żebyście nie przysparzali sobie niepotrzebnych problemów. Jeśli będziecie się uczyli w miarę regularnie to nie ma opcji, że nie zdacie. A wyniki? No cóż niestety, ale egzaminy są bardzo niesprawiedliwe, jedni mają szczęście innych zjada stres.
Z takich praktycznych porad no to wiecie standard : chociaż 2 czarne długopisy, nie bierz tel (uwierz obędziesz się bez niego przez to 170 czy 150 min, a koledzy raczej ci nie podziękują jeśli przez ciebie anulują im egzamin), na matematykę weź linijkę, cyrkiel itp. zazwyczaj się nie przydają, ale będziesz spokojniejsza mając je przy sobie, no i opróżnij pęcherz, serio niby banał, ale jakoś się o tym zapomina, a później siedzimy rozkojarzeni, machając nogą :P.
Zachęcam absolwentów szkół średnich do podzielenia się swoimi spostrzeżeniami i radami, a przyszłych maturzystów do zadawania pytań pod postem.
Trzymam kciuki:
Kinga
Kinga
Ciekawe rady!
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuń♥
pozdrawiam,
Ola:*